czwartek, 4 grudnia 2014

Recenzenci OBF o "Igrzyska śmierci: Kosogłos. Część 1"



Najnowsza, trzecia część „Igrzysk Śmierci”, zbiła się chyba z największą krytyką. Recenzenci narzekają na nudę i dłużyznę. A jak ocenili nasi recenzenci film o wojowniczej Katniss? Przekonajcie się! Kosogłos przemówił! 

„Wszyscy jesteśmy zgodni: podział „Kosogłosu” na dwa party, to jednak błąd.”

Już sam pomysł zamknięcia całej fabuły w bunkrze, gdzieś w podziemiach i sprowadzenie całej rewolucji (która zapewne w drugiej części przybierze formę widowiska batalistycznego) do marketingowo-propagandowych potyczek telewizyjnych, jest dosyć ciekawy. Film nie pręży muskułów przy pomocy panoramicznych kadrów i popisowych efektów CGI, zamiast tego pozwala na to, aby w ciemnych podziemiach życia przed rewolucją, dochodziło do świetnych interakcji pomiędzy postaciami. (…) Na razie fabuła jednak przez 2 godziny kręci się w kółko i za wiele do zaoferowania nie ma (włącznie z irytującymi powtórzeniami z poprzednich filmów: muzyka, ostatnie ujęcie). Ale pewnie za rok, jak już złożymy sobie obydwa party „Kosogłosu” w jedną całość, będziemy mieć już pełny, znacznie bardziej satysfakcjonujący 4 godzinny film wieńczący serię. 

„Przede wszystkim zaś to nadal wyśmienita rzecz o sile mediów, sile przekazu, marketingu i propagandy.”

Kosogłos. Część 1 nie robi wielkiego wrażenia. Winnych jest wielu. Pierwszy problem leży w samej fabule, która doszła wreszcie do etapu, gdy trzeba było przejść do sedna. Nie ma już igrzysk, nie ma więc trzymającej w napięciu gry, której droga do mety jest równie ciekawa, co finał. Nadszedl czas, by wyjaśnić, do czego to wszystko zmierzało, dlaczego wszczęcie buntu było warte tylu ofiar. I to wyjaśnienie na pewno jest przekonujące, tyle że w tej części serii jeszcze go nie ma – ono wciąż jest tylko zajawiane. W całym Kosogłosie czuć, że prawdziwa wojna jest już bardzo blisko, że to będzie otwarta walka i będzie to walka o wszystko. (…)Mimo licznych wad ogląda się jednak Kosogłos dobrze. Film ma „momenty”, które chwytają za serce, akcje trzymającą za gardło (film zaczyna się właściwie dopiero w Dystrykcie 8, świetna jest też partia z podwójną narracją Dystrykt 13 – Kapitol) i bohaterów, którzy są nadal świetnie rysowani – i dialogowo, i aktorsko (Harrelson, Banks i Seymour Hoffman).



„Jest za spokojnie, choć na szczęście nadal ciekawie.”

Strasznie denerwująca jest ta obecna moda na dzielenie ostatnich części trylogii na dwa oddzielne filmy.  Zwykły skok na kasę, który z poszczególnych tomów powieści tworzy odcinki serialu, bez wyraźnego początku, bez konkretnego zakończenia, bo to nadejdzie dopiero w kolejnej produkcji z cyklu.  Skok na kasę, który pozwala producentom podwójnie zarobić.  Tak było w przypadku "Harry’ego Pottera", tak zrobiono z sagą "Zmierzch", teraz cierpią również na tym "Igrzyska śmierci". (…) "Kosogłos" rozpoczyna się właściwie bez jakiegokolwiek wstępu (zaledwie kilkoma zdaniami wprowadzającymi w akcję), kończy się również jakby bez wyraźnego zakończenia.  Na szczęście nie sceną po której następuje gwałtowne wygaszenie, ale już nie  aż tak mocnym akcentem jak zbliżenie na twarz bohaterki w poprzedniej części.  Sam film jest również mniej emocjonujący od poprzednich, a wzruszające sceny, lub te w których akcja nabiera tempa, nie mają tej energii, tego ognia, który charakteryzował dwie poprzednie odsłony serii.  Mimo wszystko jednak "Igrzyska śmierci" nadal pozostają jednym z najlepszych, najciekawszych filmów młodzieżowych ostatnich lat.
Milczący Krytyk (cała recenzja na http://reviews.blox.pl/html)

„Głównym problemem pozostaje jednak prosty fakt, że „Mockingjay part 1” to film dobry, ale nie świetny.”

Taka struktura sprawia, że „part 1” ostatecznie jest filmem jedynie dobrym, a nie świetnym. Przede wszystkim czuć w nim celowe przedłużenie czasu trwania. Trudno wprawdzie wskazać, którą konkretnie sekwencję należałoby wyciąć, ale produkcja zdecydowanie zyskałaby na skróceniu większości scen dla zwiększenia dynamizmu akcji. Jeden porządny trzygodzinny film w zupełności by wystarczył. (…)Na szczęście jest w tym filmie wiele momentów, które mogą chwycić za serce. Nie są to jednak chwile mobilizacji ludzi, którzy wznoszą ręce ku górze w znaku solidarności. To zdążyło już w pełni wybrzmieć w poprzednich obrazach. Nie są to też chwile, ukazujące bunt w dystryktach. Te są nieco zbyt wyidealizowane, zbyt ułagodzone, by w pełni poruszyć. W „Mockingjay part 1” emocjonalne sceny są bardziej „jednostkowe”. Jednym z takich momentów jest chociażby ostrzeżenie Peety w trakcie wywiadu.



„Zmniejszona ilość scen akcji sprawia, że "Mockingjay" jest małym (ale potrzebnym) zastojem w serii, który przygotowuje do ostatecznego starcia.”

Po dwóch częściach "Igrzysk śmierci", w obu przypadkach przepełnionych jednocześnie biedą i przepychem, przyszedł czas na minimalizm. Przy produkcji blockbusterów takie słowo właściwie nie istnieje w filmowym słowniku, ale w miarę możliwości, "Mockingjay" trzyma się swojej ascetycznej formy. Oczami Katniss, widz spogląda na zbuntowany Dystrykt 13 i gruzy pozostałych, nowe społeczeństwo z innymi zasadami bycia oraz metamorfozy kolejnych bohaterów. Po raz kolejny pod wpływem Peety, czyli relacji niezrozumiałej i często ckliwej, bohaterka podejmuje decyzję spopularyzowaniu swojej osoby w celu napędzenia machiny buntu. (…) "Igrzyska śmierci: Kosogłos. Część 1" to wbrew dumnie uniesionym skrzydłom mockingjaya, pasmo osobistych upadków i smutków. Z zapałem czekam na drugą odsłonę, która sprawi, że płonący mockingjay przestanie kojarzyć mi się z pogrzebanymi nadziejami, a stanie się symbolem prawdziwego odrodzenia i zmian. A walka, która dopiero się rozpoczyna, musi być nieco mroczniejsza i chwytająca za serce. W przeciwnym razie, cały system oceny i postrzegania części pierwszej "Kosogłosa" po prostu upadnie.

 
„Pozostaje tylko wierzyć, że część druga zdewastuje nas emocjonalnie tak jak powieść.”

„Igrzyska śmierci” są problematyczne od pierwszego filmu, który pojawił się na ekranie. Wrażenia z kolejnych produkcji wahają się niczym na gigantycznej sinusoidzie. Dość przeciętna jedynka, świetna dwójka i znowu marna trójka. Utrzymane w dość surowym klimacie niekoniecznie wpadają w gusta każdego, ale drugi obraz miał przynajmniej to coś, dało się odczuć prawdziwą siłę rewolucji, solidarność ludzi w dążeniu do lepszego świata. Okrucieństwo było widoczne niemalże na każdym kadrze, a finałowe głodowe igrzyska tylko podsycały klimat. (…) „Kosogłos” nie podbił mojego serca, czego nie zrobiła także i zamykająca trylogię powieść. Nudny kawał historii rozwleczony zostaje na dwa filmy, z czego największa akcja standardowo czekać będzie na nas u mety podróży. Produkcji Lawrence'a brak większych emocji, a nawet jak się jakieś pojawiają to zaraz zostają stłumione przez denne rozmowy, które raz trącą banalnością, innym razem sprawiają, że można byłoby przy nich usnąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nagrody OBF

Filmy, które rozważamy w kontekście nagród OBF muszą mieć swoją polską premierę kinową pomiędzy 1.02.2016 a 31.01.2017 r.