czwartek, 8 grudnia 2011

Filmstock i Redox w OBF!

Kolejni najlepsi internetowi recenzenci dołączają do Organizacji Blogów Filmowych. Redox z http://timetosuntory.blogspot.com/ oraz Filmstock z http://filmstock.blog.pl/ poszerzyli nasze grono i wezmą udział w wielkim plebiscycie nagród OBF 2012, który zbliża się już wielkimi krokami.

Zachęcamy wszystkie blogi do zaangażowania się w nasz projekt i uczestnictwa w wielkiej zabawie, którą są nagrody OBF.

niedziela, 22 maja 2011

Filmy, które nie miały prawa się nam podobać, a jednak przypadły do gustu [ARTYKUŁ]

Gdy dwa miesiące temu klarował się temat przewodni, jaki by przyświecał wiosenno – letniemu miesiącowi jakim jest maj, nie sądziłem, że zupełnie przez przypadek sam sobie (jak i pewnie moim koleżankom i kolegom z OBF) zawiążę pętlę na szyi. W teorii temat obrazów, które nie mogły się nam spodobać, bo albo wywodziły się z gatunku, za którym nie przepadamy, albo zbierały same złe recenzje i nie możliwym było, żeby przypadły nam do gustu (a jednak się to im udało), wydawał mi się bardzo obszerny.
"Tańcząc w ciemnościach"
Niestety teoria z praktyką nigdy nie ma za wiele wspólnego i gdy przyszło co do czego, okazało się, że przykładów na rozwinięcie tego tematu, jest zaskakująco niewiele, a przynajmniej nie przychodzą one ot tak, same do głowy. W pierwszej kolejności nasuwają się pozytywne zaskoczenia, czyli obrazy lepsze niż można było początkowo sądzić. Jednakże od „lepszych niż sądziliśmy” do tych, które „nie mogły się podobać” jest daleka droga, bo najczęściej te pierwsze i tak kiedyś byśmy zobaczyli, a te drugie z różnych względów omijalibyśmy szerokim łukiem lub w nieskończoność zabierali za ich obejrzenie. A względy te mogą być różne.

Znienawidzone gatunki
"Moulin rouge"
Jednym z nich może być np. gatunek filmowy. Tych jest bez liku: komedie, dramaty, horrory, thrillery, filmy fantasy, obyczajowe, sci-fi, animacje, itd. itp. Do wyboru do koloru. Ukochać lub znienawidzić można którykolwiek z nich, w efekcie oglądać wszystkie produkcje z danej szufladki lub unikać ich jak ognia. Chyba każdy z widzów ma swoje ulubione gatunki, po które sięga częściej niż po inne, i nawet jeśli wachlarz dopuszczalnych i oglądalnych jest bardzo rozwarty, to zawsze znajdzie się kilka odmian, które się do niego nie załapią. Na przykład rozgrywające się na Dzikim Zachodzie westerny, mocne i brutalne kino gangsterskie, albo rozśpiewane musicale.
Osobiście najbardziej ścierpieć nie potrafię tych ostatnich. Bo kto to widział, by w połowie akcji, nagle ni stąd ni zowąd, zamiast jak każdy normalny człowiek wypowiadać swoje kwestie, rozpoczynać radosny taniec i wyśpiewywać co tam w duszy akurat gra? Sam tego w życiu nie robię, więc nie widzę powodu, dla którego mieliby to robić filmowi bohaterowie. Musicalom mówię więc zapobiegawcze nie, bo z założenia nie mają prawa mi się spodobać. No chyba jeśli rozgrywają się w najsłynniejszym kabarecie świata „Moulin Rouge” i wyreżyserował je Baz Luhrmann. Bo gdy piosenki wyśpiewywane są na scenie kabaretu, a nie w normalnym życiu, gdy nie są one typowo musicalowymi przyśpiewkami, tylko znanymi wszystkim dookoła przybojami, jak „Show Must Go On” grupy Queen lub „Roxanne” Stinga, a w dodatku opowiadana przez reżysera historia pokazana jest ze sporym przymrużeniem oka, to wszystko zaczyna nabierać sensu, a subiektywnie postrzegane wady gatunku stają się zaletami.
Innym przypadkiem rozgrzeszającym rozśpiewaną produkcję może być niestandardowe podejście do gatunku i przeniesienie radosnego świata musicalu do świata wyobraźni, podczas gdy prawdziwa historia rozgrywa się w szarej, bolesnej i brutalnej rzeczywistości, jak uczynił to Lars Von Trier w „Tańcząc w ciemnościach”. Bohaterka jego filmu (fenomenalna Björk) uwielbia musicale i ilekroć jest jej źle, ilekroć życie jest zbyt ciężkie by je przetrwać, przenosi się w świat muzyki. Bo tą słyszy stale, w mechanicznych odgłosach maszyn, czy w stukocie kół pociągu. A musical w głowie, nucona rzeczywistość, to coś w co bez trudu można uwierzyć, co nie wygląda tak dziwnie.

Im większy, tym głupszy, tym lepszy

"2012"
Innym względem mogą być twórcy realizujący daną produkcję. Bo problematycznym mogą nie być dla nas na przykład rozbuchane i przepełnione efektami specjalnymi blockbustery – wszak nie samym mądrym kinem człowiek żyje i czasem dobrze jest się trochę odmóżdżyć – ale już na niektórych reżyserów możemy reagować alergicznie. A przynajmniej spodziewać się czegoś co z pewnością się nam nie spodoba. No bo skoro już na pierwszy rzut oka w rozbuchanym widowisku rażą straszne dialogi, pisane jakby od niechcenia na kolanie, a od wszystkiego, w tym od odrobiny (wręcz szczypty) jakiejkolwiek logiczności lub uszanowania podstawowych praw fizyki, ważniejsza jest efektowna katastrofa, to czy może się coś takiego podobać? O dziwo tak.
Chociażby w opowiadającym o nadchodzącej w „2012” roku apokalipsie widowisku Rolanda Emmericha, które cierpi na wszystkie grzechy jakimi charakteryzuje się kino tego pana (chyba nawet najsilniej ze wszystkich jego poprzednich filmów), a i tak ogląda się je zaskakująco dobrze. Nijakie zakończenie, poświęcający się bohaterowie, kiepskiej jakości humor, a i tak pomimo świadomości jak zły jest to film, bawić można się na nim nieźle.
"G.I. Joe: Czas Kobry"
Jeszcze lepszym przykładem blockbustera, który nie miał prawa się podobać (i dla wielu był wręcz nie do przejścia), a jakimś cudem wspominam go bardzo dobrze jest „G.I.Joe: Czas Kobry” Stephena Sommersa. Obraz powstały na podstawie serii zabawek – co już samo w sobie nie wróżyło niczego dobrego – zagrany przez aktorów, którzy chyba zbyt mocno wzorowali się na postaciach, którym przyszło im grać. Rozpędzone do granic możliwości, wybuchowe, idiotyczne widowisko, nie posiadające nawet powalających efektów specjalnych. Z produkcji o wielomilionowym budżecie wyszło plastikowe przedstawienie, skrytykowane przez recenzentów na całym świecie, którego po części wyparło się nawet samo studio, obecnie realizując kontynuację (jeśli wierzyć prasowym doniesieniom) nie mającą za wiele wspólnego z częścią pierwszą. A mimo to, mimo wszystkich wad, było to widowisko zapewniające fantastyczną rozrywkę, bawiące głupotą przez bite dwie godziny, które miło wspominam do dziś, choć od premiery minęły już blisko dwa lata.

W grupie zawsze raźniej
Czasem do polubienia jakiejś produkcji potrzebne są pewne warunki, określone sytuacje, dzięki którym film jaki by się nam normalnie nie mógł spodobać, okazuje się nie tylko oglądalny, ale może nawet i przyjemny. I tu najlepszym przykładem są chyba wszelkiego rodzaju idiotyczne komedie, czy parodie, które wystawiają naszą wytrzymałość na nie lada próbę, bo wielokrotnie zdarza się im prezentować niezbyt wyszukane poczucie humoru (oględnie powiedziawszy). Wtedy z pomocą może przyjść grupa znajomych/przyjaciół, przy których nawet najbardziej durnowate, nie śmieszne, żenujące dowcipy, czy pomysły twórców, mogą stać się fantastyczną rozrywką.
"Straszny film 3"
Filmów tego typu można wymieniać na pęczki, jednym z nich może być chociażby „Straszny film 3”, który w niezbyt wyszukany sposób (znów oględnie powiedziawszy) parodiował takie filmy jak „The Ring”, „8 mila”, „Znaki”, czy „Matrix”. Oglądany w pojedynkę nie wzbudziłby z całą pewnością takich reakcji, jak w grupie dobrych znajomych, podkręcających kiepskiej jakości żarty, zaśmiewających się nawet z tego co teoretycznie nie powinno być śmieszne. Bo gdy towarzystwo jest dobre, nawet średniej jakości obraz, może okazać się świetny.

Ulubieńcom wybacza się wiele
Czasem dla kiepskich filmów pojawia się inna okoliczność łagodząca, jaką jest nasza osobista sympatia do danego twórcy, którego filmy lubimy, a którego konkretny obraz nie wyszedł zbyt dobrze i po który sięgać nie chcieliśmy. I wtedy czasem wbrew zdrowemu rozsądkowi, będąc głusi na dochodzące zewsząd opinie, mówiące o niezbyt wysokiej jakości danego dzieła, akceptujemy je takim jakie jest, wyszukując usilnie plusy, przymykając oczy na oczywiste potknięcia, które u innych twórców tępilibyśmy z zażartością, wytykali palcami.
Takim powoli znienawidzonym twórcom staje się niestety M. Night 
"Zdarzenie"
Shyamalan, którego kolejne filmy zbierają coraz gorsze opinie nie tylko wśród krytyków, ale i widzów, które w kasach kin zarabiają coraz mniej pieniędzy. Niegdyś pan ten kojarzony był z dramatycznymi horrorami o zaskakującym zakończeniu, teraz staje się synonimem straconych szans i nadziei. A pomimo to można doceniać jego niedawne „Zdarzenie” z drewnianym Marky Markiem w roli głównej, z dodaną na siłę podejrzliwą babcią i nudnym zagrożeniem w postaci roślin, które nagle, nie wiedzieć czemu, zaczynają wyzwalać w ludziach zachowania samobójcze. A to dlatego, bo to kolejny film reżysera, który w kulawy bo kulawy, ale uroczy i trochę magiczny sposób, opowiada o miłości jako najpotężniejszym uczuciu na Ziemi, które przetrwa wiele, nawet zieloną apokalipsę.

Try this!
Jakim wnioskiem można by zakończyć ten trochę przeciągnięty wywód? Chociażby takim, że warto oglądać wszystko co choć trochę wydaje się nam interesujące, nie patrząc się na gatunki, przyszywane filmom łatki, osoby odpowiedzialne za dane produkcje, czy inne tego typu wymówki. Bo nigdy tak naprawdę nie wiadomo co może się nam spodobać, każdy kolejny film może być ogromnym zaskoczeniem, niespodziewanym odkryciem, na które byśmy nie trafili, gdybyśmy nie zaryzykowali. Dlatego warto próbować, z odwagą sięgać po kolejne obrazy, w poszukiwaniu tych najsmaczniejszych. A nóż widelec ten niepozorny, odrzucany z początku obraz, stanie się jednym z naszych ulubionych, do którego będziemy w przyszłości wielokrotnie powracać.
- milczący krytyk

poniedziałek, 2 maja 2011

Czarne Charaktery [RANKING]



1. Joker – Heath Ledger – „Mroczny Rycerz”

„Błazen, wcielony diabeł, człowiek o którym nie wiemy nic prócz tego, że dla własnej przyjemności prowadzi niebezpieczną grę z Batmanem.” – milczący krytyk

„Ucieleśnienie zła. Joker śmiejąc się i radując, wysadza w powietrze cały porządek Gotham.” - Alek

„Kryminalista, bez skrupułów mordujący tych, którzy stawali mu na drodze. Jednakże piękno, a jednocześnie brutalność tej postaci przejawiało się raczej w ogólnym wizerunku, elokwentnej konwersacji i zachwianej osobowości, czyniąc go jednym z lepszych gangsterów kina.” – Agniecha


„Joker w wykonaniu Heatha Ledgera przekonuje mnie bardziej niż ten, którego zagrał Jack Nicholson, mimo że obydwie kreacje są świetne. Nolanowy Joker pokazuje jednak parę cech, które wywyższają go jako „tego złego”. Po pierwsze, jest zły, bo tak lubi – nie z zemsty. Po drugie, ma paskudny nawyk do ukazywania nam, że ludzie nie są wcale fajni. Po trzecie, jego zwichrowane poczucie humoru może i jest sadystyczne, jednak bawi każdego. No i ma ZAJEBISTY makijaż.” – Miro

„Mistrzowska kreacja zmarłego aktora, nowatorskie podejście Christophera Nolana do kwestii terroryzmu i wreszcie ostateczne rozprawienie się z mitem praworządnego superbohatera z komiksu (Joker jako uzupełnienie Batmana).” – Szymalan
2. Hans Landa - Christoph Waltz - "Bękarty wojny"

„Najbardziej przerażający Niemiec ze wszystkich. Kulturalny, spokojny, elokwentny i diabelnie niebezpieczny. Nic dziwnego, że Waltz otrzymał Oscara za tę rolę.” – milczący krytyk
„W jego wydaniu, Landa, to więc nie żołnierz czy dowódca, ale błyskotliwy... detektyw. I to cholernie dobry detektyw, jak sam o sobie mówi.” – Szymalan

„Landa przeraża, bo nie jest zwykłym oprychem, który jako osoba prymitywna bawi się, krzywdząc innych. Jest inteligentem, człowiekiem wykształconym.” – Alek

3. Anton Chigurh – Javie Bardem – „To nie jest kraj dla starych ludzi”

„Wygląda na zwykłego człowieka z lekko tragiczną fryzurą. Chodzi z jakimś dziwacznym osprzętem i nikt się nie spodziewa, że jest to potencjalne narzędzie zbrodni. No, ale przede wszystkim źle mu z oczu patrzy.” – Agniecha

„Od pierwszych do ostatnich minut nagrodzonego Oscarem dzieła braci Coen Javier Bardem pokazuje, że nie ma z nim żartów. Jego postać, mimo braku jakichkolwiek mrocznych dodatków, prezentuje tak mroczny charakter, że aż głowa mała. Chigurh to uosobienie mordercy bez skrupułów, którego nie stać nawet na ułamek sekundy współczucia.” – Miro

„Przeraził mnie spokojem i tym, że w swojej profesji kierował się przypadkiem, ślepym losem, rzucaną monetą, a swoje ofiary traktował jak bydło.” – milczący krytyk

4. Kommodus – Joaquin Phoenix – „Gladiator”

„Cesarz z zapędami kazirodczymi, sadystycznymi. Człowiek niestabilny emocjonalnie, przypominający dziecko, które nie otrzymało obiecanej zabawki. W wykonaniu niesamowitego Joaquina Phoenixa, który niesłusznie został nienarodzony za tą rolę Oscarem, jest niezwykle prawdziwy. Prawdziwy i przerażający” – Alek

5. Norman Stansfield – Gary Oldman – „Leon Zawodowiec”

„Postać skorumpowanego policjanta na prochach, mającego mniej więcej tyle sumienia, co osinowy kołek, była najstraszniejszym punktem pięknej skądinąd historii o przyjaźni małej dziewczynki z zabójcą na zlecenie. Wiecznie naćpany, przerażający niezakłóconym spokojem w wyjątkowo niespokojnych sytuacjach Gary Oldman powinien dostać za tę rolę jakąś nagrodę. Nie dostał, to chociaż się go w ranking „najlepszych z najgorszych” wrzuci..” – Miro
6. John Doe – Kelvin Spacey – „Siedem”

“Kevin Spacey nie został wymieniony w czołówce filmu, nie brał również udziału w akcji promocyjnej obrazu Finchera. Wszystko po to by tożsamość makabrycznego mordercy, zabijającego według siedmiu grzechów głównych była dla widzów do końca tajemnicą. Bohater w którego wciela się Spacey pojawia się pod sam koniec filmu. Przerażający, spokojny fanatyk, którego twarzy nie sposób zapomnieć.” – milczący krytyk

“Co jest gorsze od religijnego fanatyka, mordującego ludzi łamiących boskie przykazania? Religijny fanatyk, mordujący ludzi łamiących boskie przykazania ze szczególną dbałością o szczegóły i bijącym z ekranu okrucieństwem.” – Miro

7. Agent Smith – Hugo Weaving – „Matrix” (trylogia)

“Drugiego takiego nie ma na świecie. Agent Smith, program świata Matrix, uprzykrzający życie Neo, przez trzy filmy dawał ostro popalić widzom. Wzbudzał wiele emocji, często bawiąc i niejednokrotnie strasząc. Jednakże nie byłoby tego bez Weavinga, który dał mu odpowiedni wygląd i idealny głos. Postać teoretycznie spokojna, która bez problemu wzbudzała także pewien dyskomfort psychiczny. Charakterystyczną wymową dzięki której bardziej upodabniał się do programu, a także stylizacją wkupił się w serca wielu fanów gatunku.” – Agniecha

8. Darth Vader – David Prowse, Hayden Christensen – „Gwiezdne Wojny”

„Vader nie wymaga komentarza. Co najwyżej inhalatora.” – Miro

„Ta postać to klasyka, którą zna każdy kinoman” - Alek

9. Sweeney Todd – Johnny Depp – „Sweeney Todd: golibroda z…”

“Chociażby mnie przypalano żelazkiem, próbując przekonać, że Sweeney Todd miał całkiem sensowny powód do zemsty – za nic nie przyznam, że jego postać jest „tym dobrym”. Ostatecznie ktoś ćwiartujący innych ludzi na mięso do pasztecików raczej nie może się spodziewać zbytniej sympatii – nawet, jeśli całkiem ładnie śpiewa.” – Miro

„Jest to kolejna postać, która wzbudza przerażenie już samym wyglądem, ponieważ charakteryzacja Todda na styl gotycki takie właśnie wywołuje wrażenie. Makijaż, fryzura i przebrania, ale przede wszystkim głębia jego głosu wprowadza w atmosferę grozy. Morderstwa, których się dopuszcza są jedynie dodatkiem.” – Agniecha

10. Jack Torrance – Jack Nicholson – „Lśnienie”
„Ojciec biegający za swoją rodziną z obłędem w oczach i siekierą w ręce.” – milczący krytyk

„Jakżeż mogło by go tutaj zabraknąć? Jack Nicholson (w swojej najlepszej roli w całej karierze) w sposób precyzyjny do granic możliwości przeistacza się na ekranie z miłego tatuśka w niebezpiecznego psychopatę. Tylko on, jego syn, jego żona, i te kilometrowe labirynty pustych hotelowych korytarzy. Gwarantuje, że finał filmu zamrozi krew w żyłach nawet największych twardzieli.” - Szymalan


niedziela, 24 kwietnia 2011

Szarzejący czarny charakter [ARTYKUŁ]

  

Kino się zmienia. Zmienia się jego technika, publika i tematyka. Zmienia się także model czarnego charakteru. Niegdyś w kinie dominowały wyraźne różnice pomiędzy „tym złym”, a „tym dobrym”. Obecnie są one coraz częściej zamazywane, a twórcy kinematografii starają się przedstawić czarne charaktery od strony psychologicznej, w sposób bardziej realistyczny, mniej karykaturalny, mniej stereotypowy.

"3:10 do Yumy" (2007)

KONIEC ERY BIAŁYCH I CZARNYCH KAPELUSZY?
W epoce czarno-białego kina i wielkiej popularności westernów jako pewne uproszczenie ubierano dobrych bohaterów w białe kapelusze, a złych w czarne. Widzowie westernów wiedzieli więc od samego początku, kto jest kim, mogli uzmysławiać sobie ich zamiary, wyznawane zasady. Zresztą western zawsze był gatunkiem, w którym podział na dobrych i złych był wyjątkowo jednoznaczny, nie występowali bohaterowie pośredni, każdy miał jasne zamiary. W ostatnim czasie ulega to zmianie. W „3:10 do Yumy” (2007) Jamesa Mangolda, remake’u klasycznego filmu sprzed kilku dekad, zostają przekształcone charaktery głównych bohaterów – Dana Evansa (Christian Bale) i Bena Wade’a (Russell Crowe). W oryginale byli oni dla siebie nawzajem przeciwieństwami. Dan stanowił przykład prawego i sprawiedliwego mężczyzny, a Ben był okazem gnidy i złoczyńcy. W remake’u Ben Wade wciąż jest bandytą, a Dan usiłuje zaprowadzić go przed sąd, jednak różnice między nimi są mocno zamazane. Dowiadujemy się, że Wade w dzieciństwie został porzucony przez rodziców. Dzięki świetnej grze Crowe’a, postać ta zyskuje charakter romantycznego buntownika. Nie jest chciwy i psychopatyczny, ale ma swoje ideały i jest honorowy. Natomiast Dan decyduje się na eskortę więźnia nie ze względu na swoje zamiłowanie praworządności, lecz poprzez finansowe problemy rodziny. Jest życiowym nieudacznikiem, weteranem wojny secesyjnej, na której stracił nogę, przypadkowo postrzelony przez sojuszników.


"Prawdziwe męstwo" (2010)
 
Nominalnym czarnym charakterem jest drugoplanowy Charlie Prince (Ben Foster), bandyta podwładny Benowi Wade’owi, który usiłuje uwolnić swojego szefa. Pomimo, że jest on zdecydowanie najbardziej negatywną postacią „3:10 do Yumy” to reżyser zwraca uwagę na kierującą nim lojalność względem Wade’a. Pozwala to poniekąd usprawiedliwić jego czyny.

W „3:10 do Yumy” Mangold obarcza winą za całe zło nie bohaterów, lecz zepsuty świat. Panuje w nim chciwość, agresja, zemsta. W tym świecie odbywa się odwieczna walka dobra ze złem, ale dobro jest w tej walce z góry skazane na klęskę.
Podobnie jest w „Prawdziwym męstwie” (2010) braci Coen. Szeryf Cogburn (Jeff Bridges) jest pijakiem, a strażnik Teksasu, Laboeuf (Matt Damon) pajacem. Bynajmniej nie zajmują się walką z przestępczością. Natomiast z założenia czarne charaktery – Lucky Ned (Barry Pepper) i Tom Chaney (Jose Brolin) – mają swoją ludzką twarz. To prości ludzie, próbujący przeżyć w trudnym świecie. Bohaterami w świecie coenowskiego westernu nie kieruje dobro. Dobro nie ma w nim nic do powiedzenia. Jest tłumione przez chciwość, pragnienie zemsty, zawiść.
 
TO NIE JEST KRAJ DLA STARYCH LUDZI

"Hurt Locker" (2008)

Świat coraz częściej staje się czarnym charakterem. Widać to szczególnie dobrze w „To nie jest kraj dla starych ludzi” braci Coen i w „Mrocznym rycerzu” Christophera Nolana. W obu filmach występują demoniczni, zdecydowanie negatywni bohaterowie – Joker (Heath Ledger w „Mrocznym Rycerzu”) i Anton Chigurh (Javie Bardem w „To nie jest kraj dla starych ludzi”). Stanowią oni jednak nie tyle niezawisłą, w pełni niezależną postać, lecz są wyrazem obrony świata przed łamaniem panujących w nim, złych zasad. Joker pojawia się znikąd, by przeciwstawić się Batmanowi, usiłującemu odmienić Gotham. Chigurh ściga Llewelyna Mossa (Brolin), bo ten przypadkowo przejął walizkę z pieniędzmi mafii. W obu filmach postaci wprowadzają zło w otoczenie, sieją je niczym ideę, stając się prawdziwymi misjonarzami złego świata.


"Szeregowiec Ryan" (1998)
 
Tendencja ta jest również obecna w niemal wszystkich filmach wojennych od czasu „Szeregowca Ryana” (1998) Stevena Spielberga. „Ci źli” są praktycznie nieobecni, a za całe zło odpowiedzialna jest sama wojna. W „Szeregowcu Ryanie” stajemy się świadkami upadku humanitaryzmu w obliczu wielkiego zagrożenia i wyzwolenia agresji. W „Hurt Locker” (2008) Bigelow widzimy człowieka uzależniającego się od adrenaliny, przyzwyczajonego do pełnej nienawiści rzeczywistości na froncie. W „Helikopterze w ogniu” (2001) Scotta reżyser ukazuje świat zła, w którym znaleźli się ludzie zwykli, przeciętni, niewinni.


 
ZAGROŻENIE I ANTIDOTUM

"Upadek" (2004)

Warto również wspomnieć o chyba największym zagrożeniu tego zjawiska – filmowym obrazie hitlerowskich Niemców. W prawdziwej masie tytułów z lat 1940-2000 Hitler i jego współpracownicy występowali jako uczłowieczone diabły, kierujące się pragnieniem krwi, czystą i bezinteresowną nienawiścią do Żydów, Polaków, Francuzów, Rosjan. W „Upadku” (2004) Oliviera Hirschbiegela postać największego zbrodniarza w historii świata została nieco usprawiedliwiona. Film opowiada o ostatnich dniach Hitlera, gdy ten już niemal postradał rozum i nie potrafił trzeźwo patrzeć na świat. Reżyser rysuje postać człowieka słabego, niedołężnego, być może nawet chorego psychicznie. Naprawdę niełatwo spojrzeć na tą postać nieprzychylnie. Raczej czuje się do niej litość. Na hollywoodzką wersję rozgrzeszania Niemców za Wojnę nie trzeba było długo czekać. „Walkiria” (2008) Bryana Singera z Tomem Cruise’em w roli głównej pokazywała Niemcy jako naród zniewolony przez garstkę czarnych charakterów. Hitler wraz z najbliższymi współpracownikami są jedynymi zwolennikami terroru. Żołnierze „buntują się, widząc, co dzieje się z Żydami”, a kadra oficerska cały czas głowi się, jak zabić tyrana. Reżyser serwuje prawdziwą promocję narodu niemieckiego i próbuje go rozgrzeszyć za wybór Hitlera.
W „Bękartach Wojny” (2009) Quentin Tarantino przywołuje wszystko do porządku, przypominając, kto był odpowiedzialny największy konflikt w historii ludzkości. W sposób nieco karykaturalny obrazuje czystą nienawiść hitlerowców, a główny czarny charakter filmu – Hans Landa (Christoph Waltz) – potrafi z uśmiechem na ustach i poczuciem świetnej zabawy wydać rozkaz rozstrzelania kilku Żydów. Bo warto pamiętać, że przedstawianie pewnych bohaterów jako ludzi, częściowe tłumaczenie i usprawiedliwianie ich działań może prowadzić do dziwnych historycznych zakłamań.

EWOLUCJA KINA


"Walkiria" (2008)

Skąd taka zmiana w sposobie przedstawiania czarnych charakterów? Wynika to na pewno z rosnącej inteligencji masowego widza. Nie ogląda on już tylko widowisk z płaską, dobrze i lekko przyswajalną fabułą. Stać go na docenienie „Incepcji”, „Czarnego Łabędzia”. Dlatego reżyserzy decydują się na większą ingerencję w charaktery postaci, budują je w sposób bardziej złożony. Filmy stają się coraz bardziej realistyczne, poprzez organizację świata nie czarno-białego, pełnego szarości. Jest to na pewno dobry kierunek. Oby kino szło dalej tą drogą.

- Alek Kowalski

sobota, 2 kwietnia 2011

Kwiecień z CZARNYMI CHARAKTERAMI

Kwiecień będzie pierwszym miesiącem, w którym stworzymy ranking i napiszemy publikacje tematyczne dotyczące wybranego przez OBF tematu miesiąca. W kwietniu są nim „czarne charaktery”.


Już wkrótce pojawi się na naszym blogu publikacja na ten temat, a pod koniec miesiąca opublikujemy również ranking najlepszych czarnych charakterów według OBF. Spędźcie kwiecień z największymi bandziorami!

niedziela, 27 marca 2011

Nagrody OBF2011 rozdane!

W drugiej edycji nagród Organizacji Blogów Filmowych triumfowała „Incepcja”, wygrywając w aż dziesięciu kategoriach, najlepszym blogiem roku OBF uznało blog Loli King – „Kino – oknem na świat”. Gala okazała się sporym sukcesem, w ciągu czterech godzin obejrzało ją na blogu ponad 80 osób (przeciętnie dzienna liczba wejść na bloga oscyluje około 10, wyjątkami są dni nowych publikacji), a przez tydzień liczba ta sięgnęła 200 wejść!

Gala internetowa, którą z całą pewnością można nazywać mini-galą, bądź po prostu „galą”, trafiła w gusta odbiorców OBF-u, a sam pomysł przyznawania nagród cieszy się sporą popularnością wśród internautów. W czasie od ogłoszenia nominacji do ich przyznania średnie dzienne zainteresowanie blogiem wzrosło o 500% (!), a w samym dniu gali, od godziny 18.50, czyli na krótko przed premierą internetowej gali (startowaliśmy o godzinie 19.00), do godziny 24.00 liczba odwiedzin bloga jeszcze wzrosła. W ciągu czterech godzin od publikacji gali obejrzało ją ponad 80 osób, a przez cały tydzień liczba widzów gali przekroczyła dwieście osób. Może nie jest to powalająca liczba, ale biorąc pod uwagę dość ograniczoną reklamę i wąskie grono jej odbiorców ostateczny wynik z pewnością cieszy. Oby gala OBF2012 popisała się i przebiła ten rekord.






A teraz powróćmy do samego rozdania nagród OBF 2011. Oczywiście już podsumowano tegoroczne rozdanie na kilku blogach, na niektórych bardzo świeżo po premierze gali, ale warto przypomnieć.



Najwięcej nagród, bo aż dziesięć dostała „Incepcja” Christophera Nolana. Triumfowała w większości kategorii technicznych, a także została doceniona za najlepszy film, scenariusz i reżyserię. Drugim zwycięzcą gali okazała się Lola King, której blog „kino-oknem na świat” (http://lola-king.blog.onet.pl/) został wybrany najlepszym blogiem filmowym roku. Cztery nagrody OBF powędrowały w ręce twórców „Jak zostać królem” – triumfowali aż trzej aktorzy grający w filmie Hoopera (Helena Bonham Carter, Colin Firth i Geoffrey Rush). Dwie nagrody dostał „Czarny Łabędź” – za najlepszą pierwszoplanową rolę żeńską (Portman) i najlepsze kostiumy. Wielką porażką zakończył się wieczór dla „Social Network”, który pomimo aż siedmiu nominacji nie triumfował w żadnej kategorii. Podobny los spotkał „Wyspę Tajemnic”, której sześć nominacji również zakończyło się bez nagród.



Oto pełna lista nagrodzonych w tym roku w poszczególnych kategoriach:





Najlepsza scenografia




„Jak zostać królem”



Najlepsze zdjęcia


Wally Pfister („Incepcja”)



Najlepsze kostiumy


„Czarny Łabędź”



Najlepszy zwiastun


„Incepcja” (http://www.youtube.com/watch?v=ziixLbLKBXU)



Najlepszy montaż


„Incepcja”



Najlepsza muzyka



Hans Zimmer „Incepcja”



Najlepsze efekty specjalne



„Incepcja”



Najlepszy utwór muzyki filmowej


„Time” Hans Zimmer, „Incepcja”



Najlepszy plakat


„Incepcja”



Najlepsza aktorka drugoplanowa


Helena Bonham Carter „Jak zostać królem”


Najlepszy aktor drugoplanowy


Geoffrey Rush „Jak zostać królem”



Najlepszy scenariusz


Christopher Nolan „Incepcja”



Najlepszy aktor pierwszoplanowy


Colin Firth „Jak zostać królem”



Najlepsza aktorka pierwszoplanowa



Natalie Portman „Czarny Łabędź”




Najlepsza reżyseria


Christopher Nolan „Incepcja”



Najlepszy film


„Incepcja”



Najlepszy blog filmowy


„Kino – oknem na świat” (http://lola-king.blog.onet.pl/)

piątek, 25 marca 2011

Garść komentarzy

Szymalan http://xmuza.wordpress.com/

"Przede wszystkim wielkie brawa za pomysł dla Alka i szacunek dla wszystkich organizatorów, projektantów (znakomity design nagrody OBF!) i ...wybierających.

Wygrała "Incepcja"- najgłośniejszy film ostatniego roku, najchętniej dyskutowany i jedyny, dla którego ludzie masowo wracali jeszcze raz do kina. Wizjonerskie arcydzieło Christophera Nolana nie miało konkurencji w kategoriach technicznych (nadrobiliśmy żenującą wpadkę Akademii Filmowej w kategorii "najlepszy montaż"), ale zostało też docenione jako najlepiej napisany, i wyreżyserowany obraz roku 2010. Porywający thriller s.f. twórcy "Mrocznego Rycerza" (niektóre sekwencje można oglądać w nieskończoność) to wielowarstwowa metafora kina- frapujące doświadczenie, mind blender dla miłośników łamigłówek i wreszcie gotowy klasyk na kolejne lata.

Resztą nagród podzielili się "Jak zostać królem" Toma Hoopera - elegancka , ale i nieprawdopodobnie dowcipna historia pewnej bardzo angielskiej przyjaźni (znaczące statuetki w kategoriach aktorskich dla duetu Rush-Firth oraz Heleny B. Carter a także pozytywnie zaskakująca nagroda za scenografię) i wreszcie "Czarny łabędź" - histeryczna , choć wgniatająca w fotel wizualna jazda Darrena Aronofsky'ego (niezrównana Natalie Portman oraz najlepsze kostiumy).

Zasłużona w pełni jest również nagroda dla najlepszego bloga- "Kino Oknem na świat" to najskromniejsza witryna internetowa świata, miejsce, gdzie nie forma i rzucająca się w oczy grafika, ale przede wszystkim treść się liczy. Blog będący wyrazem wielkiej miłości do kina - i to kina w całej swej rozpiętości , od Raimiego do Jarmusha przez największych klasyków X muzy. Wielkie gratulacje!”

Miro http://cinemacabra.blog.onet.pl/

„Najlepszy reżyser dla Nolana - yay for that! Pewnie, cudnie wykreowany wyśniony świat, ten gość w życiu mnie nie przestanie zadziwiać, mimo że jego Batmany są filmami "tylko" bardzo dobrymi. Z utworem muzycznym też wybrałbym Incepcję, ale Dream is Collapsing. Co do scenariusza, u mnie było dwóch faworytów, i w obu występował Di Caprio - Incepcja i Wyspa Tajemnic. O ile jednak Incepcja to świat miejscami dosłownie wyśniony, to Scorsese'owi udało się znaleźć logiczne rozwiązanie swojego thrillera, bądź co bądź - wybitnego. Tak więc ja tutaj wybrałbym właśnie Shutter Island, ale nad końcowym werdyktem też nie będę płakać.”

wtorek, 15 marca 2011

czwartek, 3 marca 2011

19 marca poznamy laureatów

Pomimo, że tegoroczne nominacje do nagród OBF zostały ogłoszone później niż w roku ubiegłym, to tym razem laureatów poznamy już 19 marca, a nie, jak w roku ubiegłym – dopiero 27. Co więcej, wyniki tajnego głosowania członków Organizacji Blogów Filmowych poznamy po raz pierwszy podczas wirtualnej gali. Galę można będzie zobaczyć 19 marca o 19.00 tylko na naszym blogu.

Oprócz kategorii filmowych, podczas niespodziankowej gali poznamy zwycięzcę w kategorii specjalnej – najlepszy blog filmowy roku. Spośród sześciu nominowanych blogów członkowie Organizacji wybrali jeden, który ich zdaniem w minionym roku zaprezentował się najlepiej.W tym roku oprócz kategorii specjalnej Organizacja przyzna nagrody w kilku nowych, filmowych dziedzinach: za najlepszy montaż, kostiumy, scenografię, utwór muzyki filmowej. W tym roku zabraknie kategorii najlepszy klimat.

Wiadomo już, że w tym roku „Incepcja” ustanowiła nowy rekord pod względem liczby nominacji, Hans Zimmer jako jedyny twórca filmowy osiągnął liczbę pięciu nominacji, a Leonardo DiCaprio i Marion Cotillard stoją przed realną szansą triumfu drugi raz z rzędu. Co nam przyniesie gala? Warto zobaczyć i przekonać się. Czy wygrają faworyci? Czy wygra "Incepcja" z 17 szansami na nagrodę, czy może "Czarny Łabędź" z 11? A może czeka nas niespodzianka?

Nagrody OBF

Filmy, które rozważamy w kontekście nagród OBF muszą mieć swoją polską premierę kinową pomiędzy 1.02.2016 a 31.01.2017 r.