Najnowsza,
trzecia część „Igrzysk Śmierci”, zbiła się chyba z największą krytyką.
Recenzenci narzekają na nudę i dłużyznę. A jak ocenili nasi recenzenci film o
wojowniczej Katniss? Przekonajcie się! Kosogłos przemówił!
„Wszyscy jesteśmy zgodni: podział „Kosogłosu” na dwa party, to
jednak błąd.”
Już sam pomysł zamknięcia całej fabuły w bunkrze, gdzieś w
podziemiach i sprowadzenie całej rewolucji (która zapewne w drugiej części
przybierze formę widowiska batalistycznego) do marketingowo-propagandowych
potyczek telewizyjnych, jest dosyć ciekawy. Film nie pręży muskułów przy pomocy
panoramicznych kadrów i popisowych efektów CGI, zamiast tego pozwala na to, aby
w ciemnych podziemiach życia przed rewolucją, dochodziło do świetnych
interakcji pomiędzy postaciami. (…) Na razie fabuła jednak przez 2 godziny
kręci się w kółko i za wiele do zaoferowania nie ma (włącznie z irytującymi
powtórzeniami z poprzednich filmów: muzyka, ostatnie ujęcie). Ale pewnie za rok,
jak już złożymy sobie obydwa party „Kosogłosu” w jedną całość, będziemy mieć
już pełny, znacznie bardziej satysfakcjonujący 4 godzinny film wieńczący
serię.
Szymalan (cała
recenzja na http://xmuza.wordpress.com/2014/11/23/the-hunger-games-mockingjay-part-1-2014-francis-lawrence/)
„Przede
wszystkim zaś to nadal wyśmienita rzecz o sile mediów, sile przekazu,
marketingu i propagandy.”
Kosogłos. Część 1 nie robi wielkiego wrażenia.
Winnych jest wielu. Pierwszy problem leży w samej fabule, która doszła wreszcie
do etapu, gdy trzeba było przejść do sedna. Nie ma już igrzysk, nie ma więc
trzymającej w napięciu gry, której droga do mety jest równie ciekawa, co finał.
Nadszedl czas, by wyjaśnić, do czego to wszystko zmierzało, dlaczego wszczęcie
buntu było warte tylu ofiar. I to wyjaśnienie na pewno jest przekonujące, tyle
że w tej części serii jeszcze go nie ma – ono wciąż jest tylko zajawiane.
W całym Kosogłosie czuć, że prawdziwa wojna jest już bardzo
blisko, że to będzie otwarta walka i będzie to walka o wszystko. (…)Mimo
licznych wad ogląda się jednak Kosogłos dobrze. Film ma
„momenty”, które chwytają za serce, akcje trzymającą za gardło (film zaczyna
się właściwie dopiero w Dystrykcie 8, świetna jest też partia z podwójną
narracją Dystrykt 13 – Kapitol) i bohaterów, którzy są nadal świetnie rysowani
– i dialogowo, i aktorsko (Harrelson, Banks i Seymour Hoffman).
„Jest
za spokojnie, choć na szczęście nadal ciekawie.”
Strasznie
denerwująca jest ta obecna moda na dzielenie ostatnich części trylogii na dwa
oddzielne filmy. Zwykły skok na kasę, który z poszczególnych tomów
powieści tworzy odcinki serialu, bez wyraźnego początku, bez konkretnego
zakończenia, bo to nadejdzie dopiero w kolejnej produkcji z cyklu. Skok
na kasę, który pozwala producentom podwójnie zarobić. Tak było w
przypadku "Harry’ego Pottera", tak zrobiono z sagą
"Zmierzch", teraz cierpią również na tym "Igrzyska
śmierci". (…) "Kosogłos" rozpoczyna się właściwie bez
jakiegokolwiek wstępu (zaledwie kilkoma zdaniami wprowadzającymi w akcję),
kończy się również jakby bez wyraźnego zakończenia. Na szczęście nie
sceną po której następuje gwałtowne wygaszenie, ale już nie aż tak mocnym
akcentem jak zbliżenie na twarz bohaterki w poprzedniej części. Sam film
jest również mniej emocjonujący od poprzednich, a wzruszające sceny, lub te w
których akcja nabiera tempa, nie mają tej energii, tego ognia, który
charakteryzował dwie poprzednie odsłony serii. Mimo wszystko jednak
"Igrzyska śmierci" nadal pozostają jednym z najlepszych, najciekawszych
filmów młodzieżowych ostatnich lat.
„Głównym
problemem pozostaje jednak prosty fakt, że „Mockingjay part 1”
to film dobry, ale nie świetny.”
Taka
struktura sprawia, że „part 1” ostatecznie jest filmem jedynie
dobrym, a nie świetnym. Przede wszystkim czuć w nim celowe przedłużenie czasu
trwania. Trudno wprawdzie wskazać, którą konkretnie sekwencję należałoby
wyciąć, ale produkcja zdecydowanie zyskałaby na skróceniu większości scen dla
zwiększenia dynamizmu akcji. Jeden porządny trzygodzinny film w zupełności by
wystarczył. (…)Na szczęście jest w tym filmie wiele momentów, które mogą
chwycić za serce. Nie są to jednak chwile mobilizacji ludzi, którzy wznoszą ręce
ku górze w znaku solidarności. To zdążyło już w pełni wybrzmieć w poprzednich
obrazach. Nie są to też chwile, ukazujące bunt w dystryktach. Te są nieco zbyt
wyidealizowane, zbyt ułagodzone, by w pełni poruszyć. W „Mockingjay
part 1” emocjonalne sceny są bardziej „jednostkowe”. Jednym z takich
momentów jest chociażby ostrzeżenie Peety w trakcie wywiadu.
„Zmniejszona
ilość scen akcji sprawia, że "Mockingjay" jest małym (ale potrzebnym)
zastojem w serii, który przygotowuje do ostatecznego starcia.”
Po
dwóch częściach "Igrzysk śmierci", w obu przypadkach przepełnionych
jednocześnie biedą i przepychem, przyszedł czas na minimalizm. Przy produkcji
blockbusterów takie słowo właściwie nie istnieje w filmowym słowniku, ale w
miarę możliwości, "Mockingjay" trzyma się swojej ascetycznej formy.
Oczami Katniss, widz spogląda na zbuntowany Dystrykt 13 i gruzy pozostałych,
nowe społeczeństwo z innymi zasadami bycia oraz metamorfozy kolejnych
bohaterów. Po raz kolejny pod wpływem Peety, czyli relacji niezrozumiałej i
często ckliwej, bohaterka podejmuje decyzję spopularyzowaniu swojej osoby w
celu napędzenia machiny buntu. (…) "Igrzyska śmierci: Kosogłos. Część
1" to wbrew dumnie uniesionym skrzydłom mockingjaya, pasmo osobistych
upadków i smutków. Z zapałem czekam na drugą odsłonę, która sprawi, że płonący
mockingjay przestanie kojarzyć mi się z pogrzebanymi nadziejami, a stanie się
symbolem prawdziwego odrodzenia i zmian. A walka, która dopiero się rozpoczyna,
musi być nieco mroczniejsza i chwytająca za serce. W przeciwnym razie, cały
system oceny i postrzegania części pierwszej "Kosogłosa" po prostu upadnie.
Aneta (cała
recenzja na http://filmowy-swiat.blogspot.com/2014/11/igrzyska-smierci-kosogos-czesc-1.html)
„Pozostaje
tylko wierzyć, że część druga zdewastuje nas emocjonalnie tak jak powieść.”
„Igrzyska
śmierci” są
problematyczne od pierwszego filmu, który pojawił się na ekranie. Wrażenia z
kolejnych produkcji wahają się niczym na gigantycznej sinusoidzie. Dość
przeciętna jedynka, świetna dwójka i znowu marna trójka. Utrzymane w dość
surowym klimacie niekoniecznie wpadają w gusta każdego, ale drugi obraz miał
przynajmniej to coś, dało się odczuć prawdziwą siłę rewolucji, solidarność
ludzi w dążeniu do lepszego świata. Okrucieństwo było widoczne niemalże na
każdym kadrze, a finałowe głodowe igrzyska tylko podsycały klimat. (…) „Kosogłos”
nie podbił mojego serca, czego nie zrobiła także i zamykająca trylogię powieść.
Nudny kawał historii rozwleczony zostaje na dwa filmy, z czego największa akcja
standardowo czekać będzie na nas u mety podróży. Produkcji Lawrence'a brak
większych emocji, a nawet jak się jakieś pojawiają to zaraz zostają stłumione
przez denne rozmowy, które raz trącą banalnością, innym razem sprawiają, że
można byłoby przy nich usnąć.
Agniecha (cała
recenzja na http://filmy-wedlug-agniechy.blogspot.com/2014/12/1156-igrzyska-smierci-kosogos-czesc-1.html)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz