Wszędzie
podsumowania, najlepsi, najgorsi. A my z wiarą patrzymy w przyszłość i chcemy z
Wami podzielić się naszymi największymi oczekiwaniami. A Wy na co czekacie w
2015?
"Niezłomny"
- choć na ekranach pojawi się już drugiego stycznia i otwiera przegląd filmów
2015 roku, bardzo czekam na tę premierę. Angelina Jolie na stołku reżyserskim
ze scenariuszem braci Coen w ręce to naprawdę intrygujący zestaw. Ponadto film
jest ekranizacją "Niezłomnego" Laury Hillenbrand, biografii Louisa
Zamperiniego. Historia świetnego biegacza, olimpijczyka, który przetrwał
niemożliwe w trakcie drugiej wojny światowej jest inspirująca. Każdy, kto zna
przeżycia Zamperiniego, wie, że jest to seans obowiązkowy.
„Niezłomny”; reż. Angelina Jolie;
premiera: 02.01.2015
(Aneta - http://filmowy-swiat.blogspot.com/)
Jest
mnóstwo filmów na które czekam w 2015 roku. Żeby tylko wspomnieć, że w samym
styczniu mam zamiar aż piętnaście razy wybrać się do kina na produkcje, które
wydają się warte uwagi. Ale jeśli miałbym wymienić tylko jeden tytuł na który
czekam najbardziej, to będzie nim "Birdman".
Czarna komedia Alejandro Gonzáleza Iñárritu, twórcy takich filmów jak
"Babel" czy "21 gramów". Obraz zbierający wyśmienite recenzje
od widzów jak i krytyków, zgarniający co rusz kolejne nagrody i nominacje
(chociażby siedem nominacji do Złotych Globów). Produkcja w której powraca
trochę już zapomniany Michael Keaton, sprawiająca wrażenie nakręconej w jednym
ujęciu! (za zdjęcia odpowiada Emmanuel Lubezki). To wszystko czyni
"Birdmana" niezwykle mocnym kandydatem do tytułu najlepszego filmu
przyszłego roku.
„Birdman”; reż.
Alejandro Gonzalez Inarritu; premiera: 23.01.2015
(Milczący Krytyk - http://reviews.blox.pl/html)
Pod
względem filmowych premier rok 2015 zapowiada się wyjątkowo ciekawie. Ja jestem
szalenie ciekawy, w jakim kierunku pójdzie polskie kino, tzn. czy polskim
filmowcom uda się utrzymać bardzo wysoki poziom filmów wyprodukowanych w ciągu
ostatnich trzech lat. Z ogromną niecierpliwością czekam na szereg polskich
premier ("Warsaw By Night", "Fotograf",
"Discopolo", "Czerwony pająk", "Kebab i
horoskop", "Carte Blanche", "Hiszpanka"), ale
najbardziej nie mogę doczekać się seansu najnowszego filmu twórcy
"Rewersu", Borysa Lankosza. Jego "Ziarno
prawdy" może okazać się pierwszym polskim thrillerem z prawdziwego
zdarzenia. Jestem przekonany, że wcielający się w główną rolę Robert
Więckiewicz po raz kolejny mnie nie zawiedzie i mam ogromną nadzieję, że
"Ziarno prawdy" zapoczątkuje sezon kolejnych świetnych polskich
filmów.
„Ziarno prawdy”; reż.
Borys Lankosz; premiera: 30.01.2015
(FILMPLANETA - http://filmplaneta.blogspot.com/)
Filmy,
na które warto czekać dzielą się co roku na dwa typy: te, które pojawiają się w
repertuarze nagle i te wyglądane od miesięcy, znane już dobrze za oceanem,
walczące o najważniejsze nagrody w branży filmowej. Pierwsze zdobywają zwykle
rzesze fanów, drugie niejednokrotnie zawodzą, ale dopóki ich nie ujrzymy,
niecierpliwimy się i wierzymy, że nie zawiodą. Ja taką nadzieję, choć
graniczącą z pewnością, mam w stosunku do "Dzikiej
drogi" ("Wild") - nowego filmu Jean-Marca Vallée, reżysera
wspaniałego "Café de flore" i nagradzanego za fantastyczne kreacje
aktorskie "Witaj w klubie". Vallée ma niesamowitą zdolność
prowadzenia aktorów, bohaterowie, których przedstawia to ludzie z krwi i kości,
choć fabularnie wydają się zupełnie odklejeni od rzeczywistości. Jestem pewna,
że efekty tej jego wrażliwości będziemy mogli zobaczyć także w
"Wild", w którym główną rolę gra Reese Witherspoon - aktorka zupełnie
niesłusznie kojarzona wyłącznie z rolami komediowymi i z tego powodu traktowana
z lekceważeniem (Oscar za "Spacer po linie" udowadnia, jak mylne jest
to wrażenie). Czekam gorąco na to, co pokaże w tej kameralnej opowieści o
wędrówce młodej, złamanej życiem kobiety, która szuka sensu życia w tym, co
przed nią.
„Dzika droga”; reż.
Jean-Marc Vallee; premiera: 06.02.2015
(Klapserka - http://klapserka.pl/)
Rok
2015 zapowiada się na filmową ucztę z której każdy uszczknie coś dla siebie.
Czego ja niecierpliwie wyczekuję? Ekranizacji słynnego, amerykańskiego musicalu
"Into the Woods" (w polskim tłumaczeniu "Tajemnice Lasu") Zawiły wątek bezdzietnego małżeństwa piekarza
i jego wybranki, na których zła wiedźma rzuciła klątwę a otaczający ich domek
las skrywa wiele tajemnic i znanych nam wszystkich bohaterów baśni to
kwintesencja tego, co lubię. Magia, muzyka i łamanie stereotypów. Warto
wspomnieć, że reżyser Rob Marshall oprócz Meryl Streep i Johnny'ego Deppa
skompletował niezbyt znaną obsadę co może gwarantować sukces. "Tajemnice
Lasu" są na razie ładną obietnicą ciekawego widowiska. I tajemnicą tylko
pozostaje, czy Marshall'owi uda się przekuć sukces teatralny na sukces filmowy.
Wszak oryginalny musical to spektakl dla starszego widza, a film sygnowany jest
logo Disney'a. Ja mam nadzieję, że film spełni moje oczekiwania!
„Tajemnice Lasu”; reż.
Rob Marshall; premiera: 13.02.2015
(Izabela - http://www.przeminelozfilmem.pl/)
Nie
będzie to zbyt popularne wyznanie, ale cóż, czekam i to całkiem mocno na "Pięćdziesiąt twarzy Grey'a"-
ekranizację bestsellerowej trylogii E.L. James, powstałej jako fanfiction do
mocno znienawidzonej przez widzów serii "Zmierzch" Stepfanie Meyer.
Dlaczego czekam? Pomijając już fakt, że jestem malutką fanką Meyer i lubię
czytać fanfiki do jej twórczości, fascynuję mnie fakt nakręcenia samodzielnego
filmu na podstawie historii, która niekoniecznie może żyć bez swojego
pierwowzoru, jako że jest jej swego rodzaju reinterpretacją. Bierze tych samych
bohaterów, tę samą konstrukcję fabularną i opowiada niefantastyczną,
alternatywną wersję miłości Belli i Edwarda. Ciekawi mnie również jakość tego
filmu, tzn. czy da się nakręcić odnoszący sukces kasowy romans na podstawie
historii, której nie ma. Po odjęciu z tych książek seksu, powtórzeń i
nieścisłości tak naprawdę zostaje jakieś 50 stron historii, moim zdaniem trochę
za mało dla skonstruowania trzech ciekawych filmów. Ostatnim powodem dla
którego czekam to ciekawość tego jak ten film wpływie na karierę grających w
nim młodych aktorów. Czy zostaną znienawidzeni jak odtwórcy ról ze
"Zmierzchu" czy wręcz przeciwnie, ten film stanie się początkiem ich
aktorskiej kariery? Na odpowiedzi muszę jeszcze troszkę poczekać, ale z dnia na
dzień zacieram łapki coraz mocniej czekając na tę urocza produkcję.
„Pięćdziesiąt twarzy
Grey'a”; reż. Sam Taylor-Johnson; premiera: 13.02.2015
Dużo
dobrego kina czeka na nas w 2015 roku - zarówno w kinie zagranicznym, jak i
naszym ojczystym. Najbardziej ciekaw jestem duetu, który w 2012 roku zmiótł
mnie z powierzchni Ziemi ciężkim i mocnym, ale ponadto rewelacyjnym
"Mistrzem". W kwietniu 2015
roku na ekrany polskich kin wchodzi najnowszy film Paula Thomasa Andersona "Wada ukryta" z Joaquinem
Phoenixem w roli głównej. Film opowiada historię uzależnionego od narkotyków
detektywa Doca Sportello (w tej roli właśnie wspomniany wcześniej Phoenix),
który rozpoczyna śledztwo w sprawie porwania swojej byłej dziewczyny. Ciężko
przejść obojętnie obok tego tytułu, kiedy wiemy, że za kamerą stoi reżyser
takich filmów jak "Magnolia", "Boogie Nights" czy "Aż
poleje się krew". Anderson to reżyser z najwyższej półki i ciężko sobie
wyobrazić, że potrafiłby zmarnować tak wielki potencjał, jaki tkwi w historii.
Przy pomocy gwiazdorskiej obsady, na czele której stoi fenomenalny Phoenix,
"Wada ukryta" może okazać się jednym z najlepszych, jak nie
najlepszym filmem 2015 roku! Wydaje się, że obraz będzie pełen emocji i
napięcia, a ponadto niejednokrotnie od czasu do czasu spuszczając z tonu,
stanie się nie tylko świetnym filmem, ale również wymagającą myślenia rozrywką.
„Wada ukryta”; reż.
Paul Thomas Anderson; premiera: 24.04.2015
(Paweł - http://filmowe.abecadlo.blogspot.com/)
Spośród
wszystkich wspaniałości, które pojawią się w roku 2015 na ekranach kin,
najbardziej wyczekuję tej najbardziej widowiskowej- „Avengers: Czas Ultrona”. Moje zamiłowanie do superbohaterskich
filmów Marvela jest powszechnie znane i niejedna osoba wie, że pierwszą odsłonę
Avengersów pokochałam całym sercem. Zwiastun sequela zapowiada nie tylko
dowcipną produkcję, ale pozwala wierzyć, że da nam ona nowe, fascynujące
postaci. Najważniejszą z nich jest tytułowy Ultron, czarny charakter z
genialnym wizerunkiem, który aż kipi od niegodziwości. Można spodziewać się
porywającego filmu, który ponownie przyniesie wielkie zniszczenie, ale przede
wszystkim będzie się pięknie prezentować na wielkim ekranie kina i myślę, że
będzie zaskakiwać. W końcu „No strings on me”, ale już 'all eyes on me' już
tak! Yeaaaa... !
„Avengers: Czas Ultrona”; reż. Joss Whedon;
premiera: 07.05.2015
(Agniecha - http://filmy-wedlug-agniechy.blogspot.com/)
Z
wszystkich możliwych sequeli, jakie mają w swoich planach hollywoodzkie studia
na rok 2015 (a imię ich Legion: nowy Bond, nowy Park Jurajski, nowy Terminator,
kolejna część Avengers, Mission Impossible V, finał Igrzysk Śmierci, nowe
Gwiezdne Wojny, trzecia część Uprowadzonej ....itd), na żaden nie czekam nawet
w połowie tak bardzo jak na "Mad
Maxa Fury Road". Powód? W zasadzie żaden sensowny poza absolutnie
obłędnym ostatnim zwiastunem, który powalił mnie na łopatki. Żadna inna
zajawka, jaką widziałem w ostatnich latach nie prezentowała takiej czystej
radości z robienia kina. George Miller opisał film jako 110 minut pościgu non
stop bez przerwy a to, co póki co widzimy to czyste szaleństwo pracy kamery,
kapitalnego designu broni i pojazdów, całkiem sensownie użytych efektów CGI i wreszcie
aktorów wyciskających siódme poty ze scen akcji, ubrudzonych, walczących z
pyłem, kurzem i piachem. A i sama historia wydaje się mieć całkiem emocjonalny
potencjał. Jeśli ten zwiastun nie kłamie, będzie to cudowna, B-klasowa
apokaliptyczna rozpierducha bez żadnych hamulców, na jaką żadne wielkie studio
nie wydałoby przy zdrowych zmysłach dużo pieniędzy i nie zatrudniało takich
aktorów jak Hardy czy Theron. A jednak...chyba to zrobili.
„Mad Maxa Fury Road”;
reż. George Miller; premiera: 15.05.2015
(Szymalan - http://xmuza.wordpress.com/)
Rok
2015 zapowiada się wyjątkowo smakowicie i czekam na większość wymienionych
przez kolegów i koleżanki obrazów. Jednakże, pisząc te słowa, jestem po
świątecznym replayu trylogii "Park Jurajski", dzięki której na nowo
rozkochałem się w pierwszym filmie z serii, więc odpowiedź na pytanie o
najbardziej wyczekiwany obraz może być tylko jedna - "Jurassic World". Bo powrót na Isla Nublar, bo pierwotne
plany na ekstrawagancki, działający park zostały zrealizowane, bo Chris Pratt.
Odkąd skradł mi serce w "Strażnikach Galaktyki", jaram się jego
kolejnymi projektami. A tu będzie jeździł na motorze wśród veliciraptorów. How
cool is that? Także tak - stawiam na "Jurassic World" i zastanawiam
się czemu ten czerwiec tak daleko.
„Jurassic World”; reż.
Colin Trevorrow; premiera: 12.06.2015
(Kaczy - http://superkaczy.blog.pl/)
The
Ride ain't over - głosi tagline z teaserowego plakatu Entourage. Fani "Ekipy", popularnego serialu
HBO czekali na ten moment od finału serii. Do tego długo zapowiadanego filmu,
który rodził się w lekkich bólach (długie negocjacje z głównymi aktorami)
pojawił się niedawno zwiastun i jest... ŚWIETNY! Utrzymany w duchu serialowego
świata Los Angeles, zapowiada dobrą zabawę z chłopakami z Queens i ich agenta
(jak zwykle bezbłędny i kradnący każdą scenę Jeremy Piven). Do tego cieszyć
mogą gościnne występy w filmie takich aktorów jak Mark Wahlberg, Haley Joel
Osment, Billy Bob Thornton czy seksowna Emily Ratajkowski. Mam nadzieję, że
film poradzi sobie w letnim box officie i przypadnie także do gustu fanom tego
genialnego serialu.
„Entourage”; reż. Doug
Ellin: premiera: 12.06.2015
Tomasz Pióro
Oczywiście
na mojej osobistej liście najbardziej oczekiwanych tytułów 2015 roku znalazło
się miejsce dla nowych Gwiezdnych Wojen, czy Terminatora, ale jednak
zdecydowanym numerem jeden pozostaje inna, mniej głośna (przynajmniej do czasu)
premiera - niezatytułowany jeszcze
projekt Stevena Spielberga o Zimnej Wojnie. Wszyscy słyszeliśmy, że twórca
"Szeregowca Ryana" po raz kolejny (po "Liście Schindlera")
przyjechał do Polski kręcić film - tym razem z Tomem Hanksem. Przyznam
szczerze, że nic poza ogólną tematyką i miejscem kręcenia nie wiem na temat
najnowszego projektu Spielberga, ale właśnie te informacje, w połączeniu z
wielkimi zaangażowanymi nazwiskami (wśród scenarzystów bracia Coen!) każą mi
liczyć na kino pierwszego sortu.
Reż: Steven Spielberg; premiera: 09.10.2015 (USA)
(Alek - http://kowalskibros.blogspot.com/)
W
Salonie Filmowym jedną z najbardziej oczekiwanych premier 2015 roku jest
najnowsza odsłona przygód agenta Jej Królewskiej Mości. Daniel Craig jako 007
sprawił, że postać Jamesa Bonda nabrała zupełnie nowego wymiaru. Obok George
Lazenby, Craig jest najlepszym odtwórcą tej roli. Przede wszystkim bezwzględną
maszyną do zabijania, a dopiero w dalszej kolejności szpiegiem zdobywającym
informacje, ale hej - podwójne zero zobowiązuje! „ Spectre” zapowiada się o tyle intrygująco, że w końcu po latach
procesów opowieść o Bondzie powróci do jednego z najważniejszych motywów. Choć
dopóki procesy nie były wygrane mowa była o Quantum to ta mała zmiana i ukłon w
kierunku do oldschoolowych Bondów wierzę, że wyjdzie serii wyłącznie na dobre.
No i nie można pominąć fantastycznej obsady. Poza ekipą znaną ze Skyfall
pojawią się na ekranie: Lea Seydoux, Dave Bautista no i Christoph Waltz. Byle
do listopada, kiedy to "Spectre" zagości na ekranach!
„Spectre”; reż. Sam
Mendes; premiera: 05.11.2015 (USA)
(Michał - http://salonfilmowymn.blogspot.com/)
Jako
śmiertelny fan tego, który wprowadził do Hollywood to, co najbardziej urzeka w
kinie B-klasy, na pytanie o najbardziej oczekiwany przeze mnie film
nadchodzącego roku mam prostą odpowiedź - jest to bez dwóch zdań najnowsza
produkcja mistrza Q, czyli "The
Hateful Eight". Tarantino przy swoim 8 już filmie, postanowił pozostać
w klimacie dzikiego zachodu, który jakby nie patrzeć jest bardzo bliski mojemu
sercu. Choć o filmie nie za wiele jeszcze wiadomo, w końcu do premiery jeszcze
prawie cały rok, to za każdym razem gdy zerkam na klasyczną, tarantinowską
obsadę, z moich ust tworzy się coś na kształt banana, a część mózgu
odpowiadająca za miłość do kina (o ile taka istnieje), rozpływa się w spazmach
rozkoszy.
„The Hateful Eight”;
reż. Quentin Tarantino; premiera: 13.11.2015
(USA)
(Michał - http://wcfilmowe.blogspot.com/)
Natalie
Portman to piekielnie zdolna i inteligentna osóbka. Dlatego nie było dla mnie
zaskoczeniem, kiedy dowiedziałem się, że tym razem Portman zobaczymy nie tylko na
ekranie. Aktorka postanowiła wyreżyserować swój pierwszy pełnometrażowy film. I
to nie byle jaki, tylko biografię słynnego izraelskiego pisarza Amosa Oza.
Książka „A tale of love and darkness”
uchodziła do tej pory za niemożliwą do przeniesienia na ekran. Natalie to
jednak dzielna dziewczyna i nie poddała się. Po siedmiu latach długich prób
wreszcie się udało. Portman nie tylko odpowiada za reżyserię, ale też
samodzielnie napisała scenariusz, podjęła się produkcji, a także zagrała jedną
z głównych ról. Sławomir Idziak, który robił do obrazu zdjęcia (Natalie jest
wielką fanką filmów Kieślowskiego) bardzo chwalił sobie pracę na planie. Wróżył
filmowi wysoki poziom artystyczny i rozpływał się nad profesjonalizmem młodej
reżyserki. No cóż, ja już zacieram ręce i cieszę się jak małe dziecko. Premierę
przewiduje się na grudzień 2015 roku.
„A tale of love and
darkness”; reż: Natalie Portman; premiera: 12.2015
(USA)
Ciekawy wpis , wybiorę się chyba na Birdmana bo kocham film 21 gram :)
OdpowiedzUsuńwpadnij do nas Łukasz
www.wkfilms.pl