W związku z premierą „Adwokata” w reżyserii Ridleya Scotta
kilku autorów, których blogi zrzeszone są w Organizacji Blogów Filmowych,
napisało o swoich ulubionych filmach tego weterana Hollywood. Zgadzacie się z
wyborami, czy Waszymi faworytami są inne produkcje?
Salon Filmowy MN,
Michał (http://salonfilmowymn.blogspot.com/)
„Blade Runner – Łowca Androidów”. Człowiek stworzył coś na
swoje podobieństwo. Teraz to jego problem. Takie było hasło oryginalnej edycji
filmu. Kiedy pierwszy raz widziałem w telewizji „Łowcę Androidów” nie
wiedziałem nawet, że ten film ma tyle samo lat, co ja. Wówczas miałem zaledwie
9 lub 10 lat. Teraz mam już 31, a filmowa opowieść o łowcy replikantów stała
się częścią mojego życia. To dzięki filmowi Ridleya Scotta poznałem powieści
Philipa K. Dicka i potem innych klasyków sci-fi. Opowieść o Łowcy Androidów
zawiera tak wiele treści, że wcale nie dziwi mnie, kiedy okazuje się, że o
filmie powstawały – również w Polsce – prace naukowe. Dla mnie to przede
wszystkim wspaniała opowieść o człowieczeństwie, o niezwykłej determinacji w
przeżywaniu życia w pełni i o lękach z tym związanymi. W końcu wszystkie te
emocje ubiera w słynnym – podobno zaimprowizowanym monologu rewelacyjny Rutger
Hauer, mówiąc o tym, że „widział rzeczy, które ludziom się nie śniły, a
wszystkie te chwile przeminą jak łzy w deszczu”. Marzy mi się jeszcze
zobaczenie pełnej – podobno ponad 4 godzinnej wersji filmu. Krążą legendy, że
kiedyś było kilka seansów dla producentów. Mam nadzieję, że na przykład z
okazji 40-lecia filmu wersja zostanie upubliczniona.
Filmowe
konkret-słowo, Szymalan (http://xmuza.wordpress.com/)
"Obcy. Ósmy Pasażer Nostromo". Gotycki horror w
kosmosie czyli jeden z najważniejszych dla mnie filmów i najbardziej
bezkompromisowe dzieło w karierze Ridleya Scotta. Litania pozytywów może nie
mieć końca - od wybitnie poprowadzonej narracji, która powolnym, snującym się
tempem odkrywa przed nami prawdziwą grozę całej historii, poprzez bohaterów,
których przeznaczenie ciężko przewidzieć, a także fenomenalną i mądrze pomyślaną
scenografię, co sprawiło, że do dzisiaj film się nie zestarzał ani na jotę (i
nie są to byle jakie słowa - nie dawno widziałem film na dużym ekranie i
wyglądał jak nakręcony w tym roku), wreszcie poprzez całą metafizyczną wymowę
związaną z postacią tytułowego potwora. Elegancja i ohyda; szok i zachwyt;
epika, liryka i dramat w jednym.
Filmy według Agniechy,
Agniecha (http://filmy-wedlug-agniechy.blogspot.com/)
Osobiście nie widziałam zbyt wielu filmów Ridleya Scotta,
ale z tych co widziałam, do moich ulubionych należy Obcy. Długo biłam się z
myślami, czy nie powinien w tym miejscu znaleźć się Gladiator i choć uważam, że
jest to film piękny, to jeden raz mi wystarczy. Obcy, z powodu zarażenia mnie
miłością do Xenomorfów. W dodatku ma klimat, przeraża, ale nie w ten obrzydliwy
sposób, a wizja zamkniętej przestrzeni jest autentycznie obezwładniająca.
Wynurzenia z kinowego
fotela, Dominika (http://chodznafilm.blogspot.com/)
Ridley Scott to twórca jednego z moich ulubionych filmów w
ogóle, czyli „Łowcy androidów”. Cenię to dzieło za wiele elementów: alegorię
totalitaryzmu, rozważania o wolności i człowieczeństwie, muzykę Vangelisa oraz
za Harrisona Forda, który przyciska do ściany Sean Young i mówi swoje „Say kiss
me”. Jednak „Łowca” nie zrobiłby na mnie nawet w połowie tak dużego wrażenia,
gdyby nie ukazane w nim miasto, najważniejszy bohater obrazu. Ono żyje, mieni
się toksycznymi barwami, codziennie zatruwa umysły swoich mieszkańców, wciąga
ich w siebie i nieustannie monitoruje. W budynkach nigdy nie jest ciemno, stała
inwigilacja (której celem jest niszczenie w zalążku samodzielnego myślenia)
wyraża się w światłach reflektorów i neonów, które wpadają do wszystkich
pomieszczeń. Wizualnie ten film to arcydzieło (i źródło estetycznych
orgazmów!), a sceny takie, jak chociażby śmierć jednej z replikantek, kiedy po
przezroczystym płaszczu ścieka krew, to momenty, dla których warto być
kinomanem.
reviews.blox.pl,
Milczący Krytyk (http://reviews.blox.pl/html)
Najlepszy film Ridleya Scotta? Długo się zastanawiałem który
wybrać, a największa batalia toczyła się między dwoma tytułami
"Obcym" i "Gladiatorem". I choć uwielbiam opowieść o
wyprawie Nostromo do której dołącza, ósmy, nieproszony i zabójczo niebezpieczny
pasażer, bo jest to obraz, który mimo upływu lat nic się nie zestarzał i nadal
świetnie trzyma w napięciu, przeraża i fascynuje, to jednak stawiam na ten
drugi. Film z gatunku za jakim nie przepadam - historyczne, gigantyczne
widowisko, w którym główną rolę zagrał aktor, który w większości raczej drażni
mnie na ekranie niż do siebie przekonuje. A jednak to film, który oglądałem już
trzy razy, choć rzadko kiedy zasiadam nawet do drugich seansów. I choć
produkcja ta trwa prawie trzy godziny, choć to zupełnie nie moja bajka, za
każdym razem oglądałem ją z zapartym tchem, śledząc i kibicując losom Maximusa,
wzruszając się jego historią. Plus piękne zdjęcia, rozmach inscenizacyjny i
przecudowna muzyka Hansa Zimmera. Film, którego sukces próbowało później powtórzyć
wielu, ale nikomu się to nie udało. To mój typ.
Apetyt na film,
Klapserka (http://apetyt-na-film.blogspot.com)
Kiedy słyszę "Ridley Scott", widzę przed oczami
helikopter. Nie taki zwykły, jasna sprawa, bo ogarnięty ogniem - ogniem walki,
honoru, poświęcenia i przyjaźni. Przełomowy dla wielu w gatunku filmów
wojennych "Helikopter w ogniu" okazał się modelowym przykładem na to,
że film z wojną w roli głównej nie musi ograniczać się do wielkich efektów i
przerażających zdjęć. Scott wraz z fantastyczną stroną wizualną i dźwiękową
wyposażył swój film w zbudowane na trudnych wyborach i uniwersalnych
wartościach emocje, budując napięcie, którego pozazdrościć mu mogą twórcy
niejednych thrillerów. Kawał dobrego kina, do którego się wraca z największą
uwagą i przyjemnością.
Krótko o filmie,
Marcin (http://krotkoofilmie.blogspot.com/)
Obcy i Gladiator to filmy, które zapisały się w historii
kina i jest to fakt niepodważalny. Ich wybór, na mój ulubiony film Ridleya
Scotta byłby za prosty. Idąc ścieżką nie do końca zrozumiałą dla wszystkich
wybieram obraz z 2010 roku, Robin Hood. To wspaniałe widowisko kostiumowe, tak
szeroko krytykowane, jest dziełem potrafiącym zatrzymać przed ekranem z
uśmiechem na twarzy. Tutaj zarzut, iż Crowe jest za stary na odgrywanie Robin
Hooda jest mało istotny, ponieważ to Kate Blanchett zagarnęła film dla siebie.
To aktorka jest numerem jeden u Scotta, to lady Marion hipnotyzuje widownię.
Obraz z 2010 roku to dzieło z pierwszorzędnym aktorstwem,
rozbudowaną fabułą, gdzie widać każdego dolara włożonego w produkcję.
Zapraszamy do dzielenia się Waszymi przemyślenia o
ulubionych filmach Ridleya Scotta. Recenzję najnowszego filmu reżysera
„Adwokat” możecie przeczytać na blogu Braci Kowalskich: http://kinokbros.blogspot.com/2013/11/adwokat.html
Podobnie jak niektórzy postawiłbym na "Obcego" i "Gladiatora", ale według mnie Ridley Scott sprawdził się także w kameralnych komediodramatach: "Naciągacze" i "Dobry rok", które postawiłbym ex aequo na trzecim miejscu podium.
OdpowiedzUsuń1. Bladerunner
OdpowiedzUsuń2. Alien
3. Black Rain
4. Gladiator
5. Legenda
6. American Gangster
7. Body of Lies / Matchstick Men / A Good Year
8. Black Hawk Down
9. Prometheus
10. Thelma & Louise
11. Kingdom of Heaven / Hannibal
12. 1492: Conquest of Paradise / Robin Hood
13. G.I Jane
Lista wg. mnie.
Paru nie widziałem, w tym najnowszego. Legenda raczej tak ze względu na sentyment.