niedziela, 17 listopada 2013

Nasze ulubione filmy Ridleya Scotta



W związku z premierą „Adwokata” w reżyserii Ridleya Scotta kilku autorów, których blogi zrzeszone są w Organizacji Blogów Filmowych, napisało o swoich ulubionych filmach tego weterana Hollywood. Zgadzacie się z wyborami, czy Waszymi faworytami są inne produkcje?

Salon Filmowy MN, Michał (http://salonfilmowymn.blogspot.com/)
„Blade Runner – Łowca Androidów”. Człowiek stworzył coś na swoje podobieństwo. Teraz to jego problem. Takie było hasło oryginalnej edycji filmu. Kiedy pierwszy raz widziałem w telewizji „Łowcę Androidów” nie wiedziałem nawet, że ten film ma tyle samo lat, co ja. Wówczas miałem zaledwie 9 lub 10 lat. Teraz mam już 31, a filmowa opowieść o łowcy replikantów stała się częścią mojego życia. To dzięki filmowi Ridleya Scotta poznałem powieści Philipa K. Dicka i potem innych klasyków sci-fi. Opowieść o Łowcy Androidów zawiera tak wiele treści, że wcale nie dziwi mnie, kiedy okazuje się, że o filmie powstawały – również w Polsce – prace naukowe. Dla mnie to przede wszystkim wspaniała opowieść o człowieczeństwie, o niezwykłej determinacji w przeżywaniu życia w pełni i o lękach z tym związanymi. W końcu wszystkie te emocje ubiera w słynnym – podobno zaimprowizowanym monologu rewelacyjny Rutger Hauer, mówiąc o tym, że „widział rzeczy, które ludziom się nie śniły, a wszystkie te chwile przeminą jak łzy w deszczu”. Marzy mi się jeszcze zobaczenie pełnej – podobno ponad 4 godzinnej wersji filmu. Krążą legendy, że kiedyś było kilka seansów dla producentów. Mam nadzieję, że na przykład z okazji 40-lecia filmu wersja zostanie upubliczniona.


Filmowe konkret-słowo, Szymalan (http://xmuza.wordpress.com/)
"Obcy. Ósmy Pasażer Nostromo". Gotycki horror w kosmosie czyli jeden z najważniejszych dla mnie filmów i najbardziej bezkompromisowe dzieło w karierze Ridleya Scotta. Litania pozytywów może nie mieć końca - od wybitnie poprowadzonej narracji, która powolnym, snującym się tempem odkrywa przed nami prawdziwą grozę całej historii, poprzez bohaterów, których przeznaczenie ciężko przewidzieć, a także fenomenalną i mądrze pomyślaną scenografię, co sprawiło, że do dzisiaj film się nie zestarzał ani na jotę (i nie są to byle jakie słowa - nie dawno widziałem film na dużym ekranie i wyglądał jak nakręcony w tym roku), wreszcie poprzez całą metafizyczną wymowę związaną z postacią tytułowego potwora. Elegancja i ohyda; szok i zachwyt; epika, liryka i dramat w jednym.


Filmy według Agniechy, Agniecha (http://filmy-wedlug-agniechy.blogspot.com/)
Osobiście nie widziałam zbyt wielu filmów Ridleya Scotta, ale z tych co widziałam, do moich ulubionych należy Obcy. Długo biłam się z myślami, czy nie powinien w tym miejscu znaleźć się Gladiator i choć uważam, że jest to film piękny, to jeden raz mi wystarczy. Obcy, z powodu zarażenia mnie miłością do Xenomorfów. W dodatku ma klimat, przeraża, ale nie w ten obrzydliwy sposób, a wizja zamkniętej przestrzeni jest autentycznie obezwładniająca.


Wynurzenia z kinowego fotela, Dominika (http://chodznafilm.blogspot.com/)
Ridley Scott to twórca jednego z moich ulubionych filmów w ogóle, czyli „Łowcy androidów”. Cenię to dzieło za wiele elementów: alegorię totalitaryzmu, rozważania o wolności i człowieczeństwie, muzykę Vangelisa oraz za Harrisona Forda, który przyciska do ściany Sean Young i mówi swoje „Say kiss me”. Jednak „Łowca” nie zrobiłby na mnie nawet w połowie tak dużego wrażenia, gdyby nie ukazane w nim miasto, najważniejszy bohater obrazu. Ono żyje, mieni się toksycznymi barwami, codziennie zatruwa umysły swoich mieszkańców, wciąga ich w siebie i nieustannie monitoruje. W budynkach nigdy nie jest ciemno, stała inwigilacja (której celem jest niszczenie w zalążku samodzielnego myślenia) wyraża się w światłach reflektorów i neonów, które wpadają do wszystkich pomieszczeń. Wizualnie ten film to arcydzieło (i źródło estetycznych orgazmów!), a sceny takie, jak chociażby śmierć jednej z replikantek, kiedy po przezroczystym płaszczu ścieka krew, to momenty, dla których warto być kinomanem.


reviews.blox.pl, Milczący Krytyk (http://reviews.blox.pl/html)
Najlepszy film Ridleya Scotta? Długo się zastanawiałem który wybrać, a największa batalia toczyła się między dwoma tytułami "Obcym" i "Gladiatorem". I choć uwielbiam opowieść o wyprawie Nostromo do której dołącza, ósmy, nieproszony i zabójczo niebezpieczny pasażer, bo jest to obraz, który mimo upływu lat nic się nie zestarzał i nadal świetnie trzyma w napięciu, przeraża i fascynuje, to jednak stawiam na ten drugi. Film z gatunku za jakim nie przepadam - historyczne, gigantyczne widowisko, w którym główną rolę zagrał aktor, który w większości raczej drażni mnie na ekranie niż do siebie przekonuje. A jednak to film, który oglądałem już trzy razy, choć rzadko kiedy zasiadam nawet do drugich seansów. I choć produkcja ta trwa prawie trzy godziny, choć to zupełnie nie moja bajka, za każdym razem oglądałem ją z zapartym tchem, śledząc i kibicując losom Maximusa, wzruszając się jego historią. Plus piękne zdjęcia, rozmach inscenizacyjny i przecudowna muzyka Hansa Zimmera. Film, którego sukces próbowało później powtórzyć wielu, ale nikomu się to nie udało. To mój typ.


Apetyt na film, Klapserka (http://apetyt-na-film.blogspot.com)
Kiedy słyszę "Ridley Scott", widzę przed oczami helikopter. Nie taki zwykły, jasna sprawa, bo ogarnięty ogniem - ogniem walki, honoru, poświęcenia i przyjaźni. Przełomowy dla wielu w gatunku filmów wojennych "Helikopter w ogniu" okazał się modelowym przykładem na to, że film z wojną w roli głównej nie musi ograniczać się do wielkich efektów i przerażających zdjęć. Scott wraz z fantastyczną stroną wizualną i dźwiękową wyposażył swój film w zbudowane na trudnych wyborach i uniwersalnych wartościach emocje, budując napięcie, którego pozazdrościć mu mogą twórcy niejednych thrillerów. Kawał dobrego kina, do którego się wraca z największą uwagą i przyjemnością.


Krótko o filmie, Marcin (http://krotkoofilmie.blogspot.com/)
Obcy i Gladiator to filmy, które zapisały się w historii kina i jest to fakt niepodważalny. Ich wybór, na mój ulubiony film Ridleya Scotta byłby za prosty. Idąc ścieżką nie do końca zrozumiałą dla wszystkich wybieram obraz z 2010 roku, Robin Hood. To wspaniałe widowisko kostiumowe, tak szeroko krytykowane, jest dziełem potrafiącym zatrzymać przed ekranem z uśmiechem na twarzy. Tutaj zarzut, iż Crowe jest za stary na odgrywanie Robin Hooda jest mało istotny, ponieważ to Kate Blanchett zagarnęła film dla siebie. To aktorka jest numerem jeden u Scotta, to lady Marion hipnotyzuje widownię.
Obraz z 2010 roku to dzieło z pierwszorzędnym aktorstwem, rozbudowaną fabułą, gdzie widać każdego dolara włożonego w produkcję.


Zapraszamy do dzielenia się Waszymi przemyślenia o ulubionych filmach Ridleya Scotta. Recenzję najnowszego filmu reżysera „Adwokat” możecie przeczytać na blogu Braci Kowalskich: http://kinokbros.blogspot.com/2013/11/adwokat.html

2 komentarze:

  1. Podobnie jak niektórzy postawiłbym na "Obcego" i "Gladiatora", ale według mnie Ridley Scott sprawdził się także w kameralnych komediodramatach: "Naciągacze" i "Dobry rok", które postawiłbym ex aequo na trzecim miejscu podium.

    OdpowiedzUsuń
  2. 1. Bladerunner
    2. Alien
    3. Black Rain
    4. Gladiator
    5. Legenda
    6. American Gangster
    7. Body of Lies / Matchstick Men / A Good Year
    8. Black Hawk Down
    9. Prometheus
    10. Thelma & Louise
    11. Kingdom of Heaven / Hannibal
    12. 1492: Conquest of Paradise / Robin Hood
    13. G.I Jane

    Lista wg. mnie.
    Paru nie widziałem, w tym najnowszego. Legenda raczej tak ze względu na sentyment.

    OdpowiedzUsuń

Nagrody OBF

Filmy, które rozważamy w kontekście nagród OBF muszą mieć swoją polską premierę kinową pomiędzy 1.02.2016 a 31.01.2017 r.